Gra była frapująca. Nie zauważyliście nawet, jak nadciągnęła burza. Dopiero pierwsze krople deszczu ostudziły Wasze głowy. Wbiegacie szybko do szałasów. Przez chwilę emocjonujecie się jeszcze ewentualnym wynikiem gry. Słuchacie dudnienia kropel deszczu. Aż oto zastanawiacie się, czym się teraz zająć… Kto siedział w taki czas w szałasie, ten wie to doskonała pora dla wysłuchiwania gawęd, wspomnień z dawnych przeżyć harcerskich i opowiadania. „dowcipów”. Ależ tak, dowcipów i byle tylko były kulturalne i naprawdę dowcipne nie ma w tym nic złego. Największym powodzeniem cieszą się dowcipy o zwierzętach. Np. o polowaniu. Czy wiecie np. jak się poluje bez broni na dzikie zwierzęta: na nosorożce? Trzeba zdenerwować zwierzę, a kiedy jest złe, zacznie nas gonić, wtedy uciekać prosto na drzewo. W ostatniej chwili skręcić. Nosorożec, mniej zwinny, wpadnie na drzewo przebije je swym rogiem na nosie. Wtedy wystarczy maleńka śrubka trzeba ją zakręcić z drugiej strony drzewa i nosorożec upolowany! na strusia? Idzie się na pustynię z jakimś łysym panem, zakopuje się go aż do głowy w piasek. Przychodzi struś. Myśląc że to jajko siada, by wysiedzieć małe. Wtedy się go spokojnie łapie. Na słonia? Na dużej tablicy pisze się: 2X2 = 5. Słoń, jak wiadomo mądre zwierzę, staje przed tablicą i duma, któż to takie bzdury wypisuje? Wtedy się go łapie. Na lwa? Lew, rzucając się na swą ofiarę, otwiera szeroko paszczę. Myśliwy nie ucieka, ale spokojnie podwija rękaw i kiedy lew nań napada z całej siły wpycha mu rękę do paszczy. Ale tak mocno, żeby do stać do ogona. Łapie ogon i z całej siły pociąga ku sobie. W ten sposób nicuje lwa na drugą stronę. Lew nie może już gryźć, bo szczęki otwiera w odwrotną stronę.